WYWIAD MIESIĄCA. Jest naprawdę ciekawą postacią na krajowej arenie deskorolkowej. Czym się charakteryzuje? Na pewno oryginalnością w stylu jazdy na polskiej scenie, szerokim uśmiechem, pogodą ducha i duszą myśliciela. Pochodzi z jednego z najciekawszych pod względem społecznościowo-kulturowym miasta – Bielska Białej. Pod nosem ma coś co kręci go najbardziej – bowla. Dla niewtajemniczonych – Piotr „Łysy” Dziedzic.
M: Jako jeden z niewielu polskich skateboarderów ogarniasz bowle. A wszystko przez problemy ze zdrowiem.
Ł: Wszystko tłumaczę. Wyglądało to mniej więcej tak. W tym czasie, gdy otwierano bowla miałem naciągniętą pachwinę i nie mogłem podnosić zbyt gwałtownie nogi. Niestety, za tym idą takie konsekwencje jak chociażby problem z kręceniem flipów, a nawet kłopot ze zwykłym ollie. Jazda w takim bowlu jest na pewno mniej wymagająca dla takiego ścięgna. Można sobie pozwolić na luźne pływanie (jazda w bowlu – przy. red.) bez trików, nie narażając się na kontuzję. Oczywiście, zajawa na deskę była ogromna. W tym czasie siłą rzeczy jeździłem tam czekając tylko na zrehabilitowanie się ścięgna. Z czasem jednak wciągnęło mnie to do tego stopnia, że zacząłem oglądać tylko party bowlowe, a strettową deskorolkę odłożyłem na bok.
M: Mieszkasz niedaleko bowla. Zwłaszcza na początku pewnie tam spałeś.
Ł: Szczerze? Na początku nie byłem zbyt zadowolony z tej miejscówki. Wręcz przeciwnie, strasznie narzekałem na fakt, że ktoś zainwestował 200 tysięcy złotych w jakąś dziurę betonową, a nie w porządną streetową plazę (w tamtych czasach na pewno bym się na niej lepiej odnalazł). Jak się później okazało to, że zamieszkałem akurat przy Błoniach było dla mnie zbawieniem. Bywały takie dni, w których siedziałem od rana do wieczora, katując tylko jazdę w bowlu. Dzisiaj już troszkę mniej czasu tam przebywam ze względu na miejsce zamieszkania. Po za tym staram się odkrywać nowe, ciekawsze miejsca. Początki w basenie były ciężkie. Zanim przełamałem barierę strachu, by zrobić jakikolwiek trik na copingu trochę czasu minęło.
M: A właśnie a propos mieszkania. Teraz Kraków. Jak tam odnajdujesz się z deską?
Ł: Tak. Dużo czasu na desce spędzam z Andrzejem Kwiatkiem. Znamy się dość długo. Jest w zasadzie pierwszym skejtem, którego poznałem z krakowskiego regionu. Teraz nagrywamy do nowego filmu. Troszkę się włóczymy po mieście z kamerą, chcąc nagrać coś dla Arama. Kraków a latem Bielsko. Chyba wiadomo dlaczego.
M: No a jak tam krakowskie studia?
Ł: Haha, lubię to pytanie. Obecnie uczę się na Politechnice Krakowskiej – Inżynierii Środowiska. Mam parę swoich planów na przyszłość jednak w chwili obecnej wolałbym je zachować dla siebie i nie zapeszyć. Przede wszystkim, bardzo zależało mi na tym by wylądować w Krakowie ze względu na Forum (bowl w starym hotelu– przyp. red.). Zawsze chciałem mieć kryte miejsce do jazdy w pobliżu. A kryty bowl, to już w ogóle raj.
M: Łysy, no prawda jest taka, że w Polsce nie ma miejscówek bowlowych. Niestety. Ale ty jakieś na pewno dobre masz obcykane. Dawaj – gdzie na bowla?
Ł: Niestety nie ma, choć wszystko idzie do przodu. Powstają nowe bowle i zajawka na kątową jazdę zaczyna wzrastać. A to jest najważniejsze. Obecnie mamy już kilka bowli w kraju: Bielsko – wciąż daje najlepiej radę z wszystkich kuwet w poldonie, poza tym Toruń, Nowy-Sącz, Sosnowiec i od niedawna Leszno. A propos Leszna. W zeszłym tygodniu miałem okazję pojeździć na nowo powstałym bowlu. Pomijając kąty i fakt, że copingi są troszkę zbyt „wbite” w półkę, bardzo przyjemnie mi się tam jeździło. Bowl ma konkretny kształt dzięki czemu można bardzo szybko nabrać sporej prędkości nie wkładając w to zbyt dużej siły.
M: A globalnie patrząc, to który światowy spot jest twoim numerem jeden?
Ł: Jeśli miałby to być park na którym miałem okazję pojeździć to bez wątpienia postawiłbym na Brixlegg. Skate park stworzony przez dreamland. Także pierwsza klasa w betonowych parkach. Powierzchnia parku i wysokość quaterów – naprawdę robi wrażenie. Jakby tego było mało horyzont jest wypełniony pięknym alpejskim krajobrazem. Ogólnie to fajna sprawa taki wypad do Brixlegg, zarówno pod względem deskorolkowym, jak i wakacyjnym.
M: Jak tam w Nike SB?
Ł: Dobrze, mimo tego, że nie jestem oficjalnie w teamie. Raz na jakiś czas Tojboj mi wysyła buty plus jakieś inne fanty. Bardzo się cieszę z tego wsparcia. Dzięki.
M: Chciałbyś żyć z deskorolki?
Ł: Czy chciałbym? Chyba nie znam takiego skejcika, który by Ci odpowiedział „nie”. Z tego co mi wiadomo jest kilku sponsorów, którzy wspierają film dając pewien budżet do wykorzystania na rok. Wyjazdy są w dużej mierze tańsze, choć troszkę od siebie trzeba dołożyć na taki tour.
ZDJĘCIA: LUCEK
{vimeo}28784234{/vimeo}
{vimeo}12297719{/vimeo}
{youtube}18cMNzzYLs0{/youtube}