FOTOGRAFIA. Czy spotkaliście się już z pojęciem lomografia? Inaczej mówiąc jest to nietuzinkowa alternatywa dla fotografii cyfrowej. Bartek Frączek od kilku już lat biega po imprezach, spotkaniach i innych wydarzeniach w różnych miastach, wyposażony w jeden lub więcej modeli LOMO. Poznaj bliżej tę pozytywną, kolorową i dość konkretnie odjechaną pasję patrzenia na świat zza obiektywu aparatu.
Bartek Frączek
Wiek: 26
Muzyka: rap, gitarowe brzmienia
WEPEACEIT: Fotograf LOMO
Matthew: Czym właściwie jest Lomografia?
Bartek: Trudno ją jednoznacznie określić. Najogólniej chodzi o pewien nurt w fotografii łamiący wszelkiego rodzaju zasady. Nie dba o nie. Odbiega od wszelkiego kanonu. Lomografię zapoczątkowała grupa studentów z Wiednia. Pojechali na wypad do Pragi. W tamtejszym antykwariacie kupili sobie jakiś analogowy aparat (lomografia to fotografia tylko analogowa – przyp. WE PEACE IT). Robili tym sprzętem zdjęcia. Efekty były bardzo ciekawe. Fajne prześwietlenia, przekoloryzowania, rozmazania, przesycenia kolorów, błędne multiekspozycje, czyli dwie klatki na jednej itd. Było to niezamierzone. Nie skupiali się na tym co robią. Pstrykali typowo freestylowo. Od tego się zaczęło. Ktoś dalej wymyślił, że z tego można zrobić biznes.
M: Zaczęło się więc spontanicznie od zajawki.
B: Dokładnie. Dzisiaj Lomografia tworzy wielką korporację. Siedzibę mają w Wiedniu. Robią na tym konkretne pieniądze. Duże pieniądze.
M: A w Polsce mamy jakiś oddział?
B: U nas wygląda to tak, że jest firma mająca wyłączność na dystrybucję aparatów LOMO, jak i organizację różnego rodzaju imprez. Jak na razie nie ma w naszym kraju stacjonarnych sklepów tej firmy. Jednak każdy zainteresowany może skorzystać z oferty internetowej. Na stronie www.lomografia.pl da się zrobić zakupy.
M: Ile jest modeli aparatów LOMO?
B: Uf, trochę tego jest. Myślę, że około 30 lub 40. Sęk w tym, że firma LOMO istniała już wcześniej. A powstała korporacja zaczęła wykupywać prawa i patenty do różnych produkcji modeli. Przede wszystkim od radzieckich firm. Przypomnę, że LOMO, to tak naprawdę niedziałająca fabryka optyki w Rosji. Obecnie aparaty LOMO produkowane są w Japonii.
M: Modele różnią się od siebie możliwościami. Jedne robią kilka zdjęć jednocześnie, inne mają obiektyw fisheye itd.
B: I to jest w tym fajne. Na przykład jedne aparaty dzielą zdjęcie na kilka mniejszych, robią 360 stopniową panoramę. Sporo tego jest. Najnowszy produkt nazywa się „La Sarida”. Ma super kąt i jeszcze lepszy design w stylu puszki po sardynkach. LOMO wprowadziło do swoich aparatów np. instant back, czyli tylną ściankę, gdzie można włożyć ładunki Polaroid. Klikasz, czekasz i masz fotkę.
M: Ty też sporo masz tych modeli.
B: W domu mam w sumie ponad 40 aparatów. Nie wszystkie są LOMO. Robię zdjęcia też innymi oldschoolowymi aparatami.
M: Ile trzeba wydać na aparat LOMO?
B: Średnio około 300 złotych. Najwyższy model to wydatek około 1800 złotych. Jednak znajdziemy też i takie znacznie tańsze, nawet za 120 zł. Chociaż warto też poszukać czegoś w antykwariatach. ja kiedyś kupiłem u dziadka na targowisku fajny aparat za 8 zł.
M: Dużo ludzi w Polsce ma na to zajawkę?
B: Coraz więcej. Rosnącą popularność widzimy dzięki Facebookowi. W tym momencie mamy około sześciu tysięcy fanów.
M: Poza zakupem aparatu trzeba przygotować się też na inne wydatki. Do tego dochodzi film, wywołanie i jeśli ktoś chce mieć zdjęcia na komputerze, musi zeskanować kliszę. To wszystko kosztuje.
B: Osoby, które dużo robią zdjęć, tak jak np. ja, mają swój własny skaner. To spora oszczędność.
M: Ile stoi coś takiego?
B: Są i takie za 2500 zł. Można jednak znaleźć znacznie tańsze. Ja zapłaciłem coś około 800 zł.
M: Nie robisz zdjęć tylko do szuflady. Ogarniasz również wystawy. Jakie miasta już odwiedziłeś ze swoimi pracami?
B: M.in. Oświęcim, Katowice, Kraków, Warszawa, Łódź.
M: Czym LOMO zachęca?
B: Efekty są za każdym razem inne. Zawsze zaskakują. Nie masz podglądu. Jesteś zdany na własne umiejętności. Co ciekawe, lomografia ma swoje zasady. Mówią np. o tym, żeby być szybkim, robić zdjęcia z biodra, jak najbliższej odległości czy po prostu taka żeby się nie martwić, co wyjdzie nam z danego strzału.
Jeżeli ktoś chciałby uzyskać poradę w sprawie zakupu lub wykorzystania aparatu LOMO, Bartek zaprasza do współpracy. Możecie go znaleźć np. na Facebooku.
{gallery}lomo{/gallery}