w2

Nie mam ciśnienia na sponsora

Marzec 10th, 2013

ROZMOWA. Oryginalność charakteru, sposób bycia, pochodzenie i wychowanie, sprawiły, że obecnie odbierany jest jako jeden z bardziej reprezentacyjnych polskich riderów. Jego styl jazdy przesiąknięty jest starą szkołą snowboardową, a właściwie jej ówczesną mekką, czyli Bielskiem. Maciej „Wampir” Lepski w rozmowie z Matthewem opowiada o sponsorach, ziomkach, zajawce, a także rozjaśnia pochodzenie ksywy.

M: Dawniej riderzy z Bielska-Białej wiedli prym na polskiej scenie snowboardowej.

W: Najdalej mogę sobie przypomnieć 15 sezonów w tył. Wtedy to ja zaczynałem. Byli wówczas obecni m.in. Wojtek Pająk, Kamel czy Herman. Jeździli na wysokim poziomie dając początki polskiego fresstyle’u. Tworzyli scenę.

 

M: Biały Krzyż był ich królestwem.

W: To prawda. Hopka w lesie i jakieś raile za karczmą. Zapierdzielało się z łopatami i deskami autobusem PKS do Szczyrku. Dojeżdżał tylko na Golgotę. Resztę drogi trzeba było drałować na nogach. Wracało się do domu praktycznie w nocy. Ale to było zajebiste.

 

M: Dzisiaj Bielsko straciło tę pozycję. Dzisiaj pałeczkę przejęły inne miasta.

W: Niestety. Mało jest w Bielsku osób, które coś jeszcze ogarniają. Większość poszło w melanż. Brakuje następców. Trudno powiedzieć gdzie szukać przyczyn. W Polsce jest tak, że jeśli o coś nie powalczysz, to tego nie dostaniesz. A młodym nie chce się biegać i robić raili czy boxów. Chcą mieć na gotowe. Tak się nie da. My w pocie czoła zapierdzielaliśmy żeby coś mieć. Wyjeżdżaliśmy z Hermanem ekipą busem nocą żeby zbudować funbox na weekend. Pełna zajawka. Od siebie dzisiaj małolaty nie dają nic. Potrafią jeszcze wybrzydzać.

 

M: Inna kultura. Mają lepiej?

W: Teraz jest totalnie nowa szkoła. Nikoś, Wolak, Kacper Kilar, młode pokolenie, wychowujące się w znacznie lepszych warunkach do rozwijania umiejętności. Mimo że nie mamy tutaj Europy jeśli chodzi o infrastrukturę snowparkową, to i tak jest sto razy lepiej niż kiedyś.

 

M: A styl jazdy?

W: Wtedy jibbingu praktycznie nie było. Triki jakie były wrzucane to boardslide, 50-50 i nose slide. Wszyscy w kółko to robili. Nie było takiej, hmmm, świeżości w jeździe, która przyszła z zagranicy. Młodzi od innej strony zaczynają swoją naukę. Ja pierwsze kroki stawiałem ogarniając 180 i 360 na skoczniach czy bs boardslide na rurce. O fs boardslide nawet nie wspominam. Jak ktoś to wrzuciły – były brawa. Teraz chłopaki wpadają i wklejąją takie triki, że odnosi się wrażenie, iż pominęli pewne etapy i od razu skoczyli level wyżej.

 

M: Ale mimo tego – Polska wciąż mocno odbiega od Europy.

W: Nawet od Czechów czy Słowaków. Chodzi o infrastrukturę. Oni ją mają. My nie. Przecież Słowacy chcą wykupić Polskie Koleje Liniowe – cały Kasprowy Wierch. Powinniśmy się teraz od nich uczyć jak działać. Kiedyś Polacy mieli wyższy poziom na różnych zawodach.

 

M: Lata lecą, studia, praca. Nie wyrastasz ze snowboardu?

W: Mam cały czas taką samą zajawkę, nawet byłbym w stanie powiedzieć, że większą niż kiedyś. Ciągle mam ciśnienie żeby sypnęło śniegiem. Chociaż wiadomo, pewne ograniczenia się pojawiają. Podjeżdżam do przeszkody i zaczynam się zastanawiać nad konsekwencjami. Kiedyś rzucałbym się na nią od strzału. Poza tym mam inną sprawność fizyczną. Za dzieciaka było się bardziej elastycznym i pozbawionym hamulców w głowie.

 

M: A przez ten czas miałeś jakieś grubsze kontuzje, czy raczej leciałeś z fartem?

W: Z fartem (hehe). Co się okazało w tym roku w Livigno, cztery ostatnie lata jeździłem ze złamanym nadgarstkiem. Miałem dwie operacje, w tym jedną na palec. Jeszcze noszę śrubę w łapie. Kurde, a właśnie mnie coś bolało na zmianę pogody. A no i jeszcze miałem poważniejszą kontuzję za małolata, jak jeździłem na zawody snowboardowe z Hermanem. Koleszka we mnie wjechał na nartach. Problemy z łydką. Chodziłem o kulach. Słaba akcja z tym była, bo miesiąc później zostałem wytypowany do Włoch na mistrzostwa świata juniorów. Kiedy przyjechałem tam na trening, to po pierwszym zjeździe wszystko na nowo mi się pozrywało.

 

M: A propos Hermana. To chyba taki ojciec bielskiego snowboardu, ikona na pewno.

W: Mówiąc o polskim snowboardzie czy deskorolce nie sposób nie kojarzyć tego człowieka. Niesamowity gość. Miał swego czasu swój promodel spodni w warszawskiej firmie R Pure Denim.

 

23965_335407667584_164263077584_3609755_7398620_n

23521_392920215856_46925345856_4368697_7950536_n

M: Wiem, używane, ale miałem. Krój był mistrz (hehe).

W: He, he, ale to pokazywało tak naprawdę jak bardzo był popularny. W sumie nadal jest. Herman dowodził pierwszej polskiej ekipie snowboardowej, która wówczas rządziła sceną. Długo nie było następców. Legendarny fiat ducato oblepiony vlepami od dołu do góry. Wspólne wypady – ja jako młodziak razem z Darą. Działo się. Pierwsze nagrywki: snowboard 97. Zupełnie inne warunki.

 

M: Wampir, a dlaczego „Wampir”?

W: Ha ha, niewiele osób zna tę historię, bo w sumie jest jakaś trochę dziwna. Ale dobra. Niech będzie. Młodość spędziłem na jednym z bielskich osiedli. Wiadomo, jak większość, mieliśmy blokowiskowe mecze piłkarskie, tzw. blokowe. A boisko, kurde, było tak nierówne, że piłka prawie się zatrzymywała. Ale nie o tym. Ksywa to dzieło kumpla z drużyny przeciwnej „Mechowa”. De facto też jeździ na snowboardzie. Wpierdzielałem maks dużo Vibovitów. Ale szok. Bez popicia. Non stop. I w ten sposób dorobiłem się takich małych mleczaków w czarnym kolorze, he he. Dlatego mnie zawsze wołał „Wampir”.

 

M: Jak tam leci współpraca z Dill’em?

W: Jak zawsze spoko i niezmiennie. Wielkie dzięki ekipie za wsparcie. Mimo że nie są snowboardowym brandem, to wspierają wiele akcji. Są mocno nastawieni na sport. I to jest fajne.

 

M: Poza tym? W tamtym roku był m.in. Skullcandy czy Bataleon.

W: No tak. W tym roku będzie to wyglądało inaczej. Niestety, polski sposób sponsoringu jest dziwny. Jeśli chodzi o te marki, to dawałem z siebie w tamtym sezonie sto procent, ale mimo tego nie udało się kontynuować współpracy teraz. Ale tak to u nas w Polsce jest. Nie ma żadnej ciągłości. Chyba, że masz podpisany kontrakt.

 

M: Ale takie osoby są dwie, trzy w kraju.

W: I wszyscy wiemy o kogo chodzi. Ale w sumie nie przeszkadza mi to. Nie mam ciśnienia na sponsora. Teraz promuję swój brand i na nim mi zależy.

 

M: Wiem, że w tym sezonie będziesz miał wsparcie m.in. Nomisa. Ale coś tam słyszałem o DC. Kiedyś już byłeś w tej ekipie.

W: Może się uda. Zobaczymy. Czekam na odpowiedź. W grę wchodzą deski i buty. Od DC miałem wsparcie jeszcze kiedy sponsorował mnie Mayer z Poznania. Ale to wyglądało trochę inaczej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *