SKATEBOARD. Gdybym miał je w jakiś sposób określić, stwierdziłbym, że są to „miejskie wyścigówki”. Szybkie i zwinne. Wychodzisz z domu – na ulicach korki, bierzesz tę deskę i w centrum jesteś szybciej niż np. tramwajem. W dodatku jadąc na tym wynalazku czujesz smak przełomu lat 70′ i 80′. W Polsce istnieje jedna z kilku firm na świecie zajmująca się produkcją plastikowych crusierów. Chodzi o Fish Skateboards. Mam okazję na nich jeździć. Frajda! – zachęca Mateusz Kamiński, redaktor naczelny portalu WE PEACE IT.
Na oficjalne testy mojej „Fishki” przyjdzie jeszcze czas. Ale chcę Was zapewnić, że to idealna zabawka dla starszych chłopców związanych z deskorolką, którzy np. ze względu na wiek/zdrowie, nie mogą sobie już pozwalać na robienie trików na schodach czy poręczach.
Deski Fish mają to do siebie, że zachowują w sobie przyjemność z jazdy, dając jednocześnie zupełnie nowe wrażenia – zwłaszcza jeśli chodzi o prędkość. Tę rozwijają po prostu szaloną. Świetne – bardzo zwinne. Są na tyle nieduże, że zmieszczą się wszędzie – w bagażniku, plecaku etc. Naprawdę polecam. Tymczasem poznajcie Tomka, właściciela Fish Skateboards
Skąd plan na Fish Skateboards w Polsce?
- Dwa lata temu moja przyjaciółka wróciła z Australii i przywiozła taką plastikową różową deseczkę. Jak ją zobaczyłem od razu wróciłem pamięcią do moich lat dziecięcych, kiedy na komunię dostałem taką właśnie deskę. Pomyśleliśmy sobie dlaczego nie reaktywować tych deskorolek w Polsce? Okazało się, że jesteśmy wówczas drugą na świecie, a jedyną w Europie firmą, która produkuje takie deski. W Stanach, Australii, Nowej Zelandii, jest to bardzo popularna zajawka. Fajnie, że nam Polakom udało się reaktywować coś przed innymi. Zaczęliśmy kolekcjonować stare deskorolki – plastikowe z lat 70’ i 80-tych. Zgromadziliśmy 11 sztuk, ale wiemy, że jest wiele osób, które cały czas mają takie deseczki i nie chcą się z nimi rozstać. Naszym celem jest reaktywowanie tego sportu. Wiemy, że wiele osób kpi z tych deseczek, ale tylko do czasu kiedy się na niej nie przejadą. Nazwaliśmy je Fish, bo są kolorowe i kształtem też przypominają rybki. Nazwa błyskawicznie się przyjęła i teraz wszyscy nazywają nasze deski „Fishkami”. Chcemy wprowadzić trochę kolorytu do naszego życia. Ale zależy nam nie tylko na wyglądzie jak również na jakości. Cały czas pracujemy nad ulepszeniem „Fishek”, aby stały się alternatywnym środkiem transportu dla osób, które nie dają się zaszufladkować i potrzebują przemieszczać się w mieście i nie tylko. Mamy sporo zwolenników wśród osób aktywnie spędzających czas i uprawiających wiele sportów ekstremalnych; surferów, kitesurferów, longbordzistów, snowboardzistów, skateów, skimboardzistów. Praktycznie bez ograniczeń płci i wieku.
Jak oceniasz otwartość riderów na tego typu produkty?
- Owszem trafiają się ortodoksi, ale tacy są wszędzie. Otwarte głowy widzą Fisha i znajdują dla niego zastosowanie. Mamy riderów skate’ów i longboardzistów, którzy szukają alternatywy lub po prostu poszukują nowej zajawki i nowego wyzwania. Tak, Fish to wyzwanie i osoba kreatywna potrafi zrobić z nim cuda.
{youtube}LuE9vA1n4w0{/youtube}
Do plastikowych crusierów zachęcili mnie chłopaki z krakowskiego sklepu LOKAL HERO, którzy dali mi deskę STEREO. Wyglądają identycznie jak Fish’e. Jak mi wiadomo – produkowane są nawet w tej samej fabryce. Choć są troszkę tańsze – jeśli kogoś jest na tyle – wspierajmy polski biznes i wybieramy nasze produkty. W tym przypadku Fish Skateboards.