WYWIAD. Pierwszy stacjonarny sklep naszej rodzimej firmy prosto z gór FEMI PLEASURE. Dziewczyny wywróciły swoje życie do góry nogami i przeprowadziły się do Warszawy. Zapamiętajcie ten adres – Odolańska 10, bo zapewniam, że będzie się działo! Oprócz kupienia ciuchów, możecie wpaść na kawę i plotki, bo Femi to miejsce spotkań. Z Anitą, jedną z założycielek Femi, rozmawia Ann.
Skąd wziął się pomysł na tworzenie ciuchów?
- Z braku ciuchów na rynku – nie było nic ciekawego, a po drugie z chęci tworzenia czegoś własnego. Chodziło Nam po głowie przez kilka miesięcy i wyprodukowałyśmy pierwsze 100 bluz, które rozdałyśmy w towarzystwie, zaraz po tym zaczęli się odzywać ludzie, co to za marka, skąd się to bierze i jak można je dostać? To był jeden model bluzy w trzech kolorach z napisem Femi na plecach.
Kto tworzy Femi Pleasure?
- Dwie siostry i przyjaciele. Bardzo dużo ludzi Nas wspierało i nadal wspiera, są bardzo pomocni.
Inspiracje?
- Przeglądamy masę stron internetowych, dużo wyjeżdżamy i szukamy pomysłów w całej Europie. Obserwacja ludzi na ulicach daje bardzo wiele.
Jak wygląda proces wytworzenia ubrań?
- Zaczyna się od pomysłu, który przekładamy na komputer, robię sobie grafiki, bądź graficy, którzy współpracują z Nami- przygotowujemy projekt. Ja czuje dziewczyny, które chodzą w Naszych ubraniach i jakie są ich oczekiwania. Nieskromnie powiem, że właściwie moje projekty są największymi hitami. Razem z Kamą skończyłyśmy studia artystyczne, co Nam bardzo pomaga. Spotykamy się razem na tak zwane burze mózgów, gdzie opowiadamy sobie o projektach, które siedzą Nam w głowie, w jakiś sposób je modyfikujemy i tak powstaje projekt gotowy do wytworzenia. Wszystkie ubrania są szyte w Polsce, chociaż miałyśmy możliwość przeniesienia się do Chin, to dwa razy z tego zrezygnowałyśmy – jest to bardzo doceniane przez Naszych klientów. Możemy czuwać nad każdym projektem od samego początku do końca- potrafimy być w szwalni pięć razy i wszystkiego dopilnować czy zmienić. Stawiamy na jakość.
Jak udało się Wam przenieść całe swoje życie do Warszawy i skąd pomysł otwarcia sklepu właśnie tutaj?
- Przeprowadziłyśmy się z różnych powodów, ale wiedziałyśmy, że tutaj mamy większe pole manewru i o wiele więcej się dzieje.
Dziewczęcością bije od wejścia do sklepu – ale czy zamierzacie szyć także rzeczy dla mężczyzn?
- Nie i nie będziemy, bo w ogóle nie czujemy się w tym temacie, żebyśmy mogły coś tworzyć musi być to coś co samy byśmy włożyły. W firmie są same dziewczyny i tak zostanie. Dziewczęcość to Femi. Musimy dodać, że lutym w Naszej rodzinie pojawi się dzieciaczek, co będzie inspiracją do stworzenia ciuszków dla dzieci. Chcemy także doprowadzić do tworzenia w sklepie imprez, wymian ciuchów, jak to wyjdzie zobaczymy. Zajęłyśmy się także wytworzeniem desek snowboardowych i rowerów, organizujemy także wyjazdy na surfing- bo obie strasznie się wkręciłyśmy w ten sport, w tym roku w Portugalii odbyły się 4 wyjazdy, na które przyjeżdżają dziewczyny z całej Europy, a w zimie będziemy organizować wyjazd na „ Damski Tydzień”- więcej informacji już niebawem.
Femi jest także znane za granicami Polski – jak udało się Wam dotrzeć do klientów za granicą?
- To może być nieskromne, ale oni sami Nas znaleźli, a od roku łapiemy kontakty na targach ISPO, gdzie jesteśmy bardzo dobrze odbierane, same nie zdarzyłyśmy sobie szukać klientów, bo raz w miesiącu ktoś się do Nas odzywa z innego kraju, by z Nami współpracować. Jesteśmy w Austrii, Niemczech, we Włoszech, w Czechach, Norwegii, Francji, Słowenii, Szwecji, Słowacji, Portugalii no i w Polsce.
Mam wrażenie, że Femi to styl życia, ciuchy dla dziewczyn, które wiedzą czego chcą, są aktywne, czy taki był zamysł?
- Dokładnie taki był zamysł, dokładnie żyjemy tak, jakie chciałybyśmy mieć klientki.
Masz sentyment do któregoś wzoru ?
- Mam wiele sentymentów, ale ukochaną bluzą, która robi furorę jest model Grenada w wielkie kropy. Do tej pory wzór jest w sprzedaży, tylko zmieniamy kolory.
Więcej zdjęć sklepu na Facebooku tutaj