Ostatnio moje życie (do tej pory poukładane życie) zmieniło swój obrót. Zmieniło się z dnia na dzień - z życia idealnego w życie do tej pory mi nieznane. Po kilku latach zostawił mnie chłopak, sytuacja w pracy się pogorszyła, moje zdrowie bardzo upadło na sile. Wylądowalam w szpitalu 3 razy w ciągu miesiąca. Zostałam ja i ogrom problemów, które w żaden sposób, nie były przewidywalne. Ciąg przyczynowo – skutkowy. Moja psychika , do tej pory silna, nie podołała ogromowi problemów.
Wiedziałam, że potrzebuję specjalisty, do którego po wielu trudach, godzinach wstydu- wybrałam się.
Lekarz jak lekarz - coś pomógł, jednak poziom jego zrozumienia był nieadekwatny do sytuacji, do tego ciągłe oczekiwanie na kolejne terapię. .. czas to najgorszy wróć człowieka. Nie widziałam wyjścia z sytuacji. Kilka dni temu po wielu latach choroby zmarł mój… teraz mogę to powiedziec bez kozery. PRZYJACIEL. Mimo, że dawno się nie widzieliśmy, swego czasu bardzo dużo poświęciliśmy sobie uwagi. Mądry, młody człowiek, który od lat walczył z chorobą, mimo to poświęcający się swoim pasjom, robił to, co kochał. Wiedział, co go czeka i korzystał z życia na tyle, na ile umiał i chciał. Jego nagła śmierć wpłynęła na mnie jak iskra. Na usta kleją się proste słowa: łap chwilę.
Przemyślałam rangę swoich problemów, mimo, że trudnych dla mnie, takich, których nie mogłam przewidzieć. Straciłam miłość, zdrowie, swoje własne ja- co jeszcze potrzebuje człowiek, by nie zrezygnować ze swojego życia??? Tak, miałam takie plany. Tak, mowiłam o tym, że nie chcę żyć. Byłam pewna swoich czynów. Destrukcyjnie działałam na swój organizm. Doprowadziłam się do skrajnego wyczerpania, odwodnienia, zaburzeń żywieniowych. Jednak grom z jasnego nieba, który mnie trafił po tej śmierci, spowodował, że przejrzałam na oczy. Chciałam stracić wszystko to, co od 30 prawie lat buduję. Krok po kroku. Własnymi rękoma. Chciałam przestać żyć, z powodu problemów, które w randze problemów mojego Przyjaciela są i były niczym. Na własne życzenie chciałam skończyć coś, co jest każdemu z nas dane… kiedy niektórz nie mogą dożyć 35 roku życia. Teraz wiem, że mimo czasu, który upłynie, dołów, złych dni, złego samopoczucia, uczucia pustki, dam radę. To nowy motor napędowy. Chcę to zrobić dla niego. On nie mógł mieć wyboru. Został postawiony przed faktem dokonanym. Mimo, że pewnie by się tego nie spodziewał , zostanie moim wyznacznikiem do tego, że warto żyć, nawet gdy wiesz, że może już nie być lepiej. Dzięki temu dam radę. I każdy z nas, powinien przeanalizować swoje problemy. Czy warto nie żyć chwilą?
Losu nie możemy odwrócić.
Kiedyś powiedzial:
„Jeśli chcesz porozmawiać, lub po prostu wykrzyczeć to coś w to proszę bardzo. Raczej nie spodziewaj się cudów z mojej strony, ale przeczytam, zastanowię się i może coś doradzę, albo i nie. Ja osobiście przeżywam najgorszy okres w swoim krótkim popieprzonym życiu, .tak więc przynajmniej masz teraz świadomość, że nie jesteś sama, jest nas dwójka obok siebie ..są nas w sumie miliony..”głowa do góry” albo „wszystko będzie dobrze”..wybierz sobie :]”
CARPE DIEM.
DZIĘKI PINKI ZA WSZYSTKO.
Ana.
(tekst dzieki uprzejmości DDOB)